Na całych jeziorach….
Wąskie drogie, połatany niczym krowie łaty asfalt i tunel zielonych drzew- takie otoczenie prowadzi nas na Mazury. Krainę leniwie pasących się krów, królestwa ptaków i horyzontów łąk otulonych rosom.
Mazury i Warmia, to pyszne miody, oceany zieloni i pięknych jezior. Zapraszam Was na pierwszy nasz wyjazd w okolice…
Nasz pierwszy przystanek, to Stare Juchy. Mieliśmy inne wyobrażenie o wschodnich Mazurach. Mieliśmy wrażenie, że nigdy tam nie dotrzemy, bo było daleko.
Rok temu zdecydowaliśmy w lipcu przyjechać do Polski. Po trudnym czasie zamknięcia Hiszpanii racjonalnie pojechaliśmy na dwutygodniową izolację. Koniec świata, czyli wschód krainy jezior wydał się idealnym pustkowiem.
Tanie noclegi na Mazurach, to czyn niespotykany. Na ponad siedem nocy i całą rodziną z dziadkami i wnukami…jeszcze możliwe, ale dwuosobowy pokój, to najbardziej pożądany wybór, a ceny proporcjonalnie mniej pożądane.
Dotarliśmy dopiero na zachód słońca, ale miejsce było zupełnie inne, niż się spodziewaliśmy. Miało być bliżej jeziora, bardziej..miejsko, ale naturalnie. Okazało się totalnie dziko, z połaciami traw i falujących pagórków oraz towarzystwem krów, oraz lokalnego pieska.
Tego dnia wyjechaliśmy z Kazimierz Dolnego. Miasto przepiękne i pełne uroku. Trasa przez Biebrzański Park Narodowy i połowę wschodniej Polski była długa, ale było warto.
Spływ Krutynią
Spływ Krutynią był wspaniały! Rzeka zatłoczona kajakarzami, wiosłami, a dookoła pływające łabędzie, kwiaty i leśne życie. Bajeczny spływ, świetnie zorganizowany oraz komercyjny. Miejsce- wspaniałe. Za spływ z Ukty zapłaciliśmy około 60zł za dwa kajaki. Po 18. km mieliśmy odciski od wioseł, ale było warto.
Życie nad rozlewiskiem…bez happy endu
Ostróda. Mazurskie miasteczko z pomostem i kilkoma kawiarniami. Nasz przyjazd był motywowany głównie moim wielkim zamiłowaniem „Życia nad rozlewiskiem”. Kadry Mazur są wybitne. Historia Pani Małgosi Kalicińskiej- wyjątkowa, a serial- bardzo przeciętny.
Język powieści jest elokwentny, zachwycający oraz stawiający bohaterkę, jako intrygująca postać. W serialu było wolne, wiejskie życie i także wolne od magii, jaką czuć w książce.
Ponowna próba ekranizacji serialu byłaby świetna. Szkoda tylko, że tak wiele lat serial był emitowany z tak niską ambicją poprawy jakości tego formatu.
Nasze siedlisko i wrażenia
Agroturystyka Pod Bocianim Gniazdem, to miejsce, w którym się zatrzymaliśmy. Historia Pana Piotra, który jest właścicielem tego zielnego raju, jest iście ciekawa. Owy P. jako młody chłopak zarobił tak wiele niemieckich marków, aby zakupić hektary i zbudować agroturystykę. Miejsce jest ciekawe, ale brak w nim pasji, zadbania. Większej miłości do tych malowniczych łąk.
Pokoje zdecydowanie pamiętają niemieckie marki, ale już dawno wyszły z obiegu. Pyszna wędzona makrela z lokalnego sklepu oraz mazurskie jogurty smakują dużo smaczniej z widokiem na pola, niż ścianę pokoju.
Poniemiecki styl agroturystyki wygląda fotogenicznie. Daszki w dachu oraz biała elewacja z pomalowanymi na czarno belkami wygląda jak okładka książki dla dzieci.
Zakochani w słońcu
Mieszkając w Hiszpanii, zwracamy uwagę na światło. Słońce towarzyszy nam prawie cały rok, a moment chowania się go za horyzontem daje wytchnienie.
Powietrze i zachody słońca w Polsce są inne. Mają inny kolor, przynoszą chłód i przez kontrast cienia wydobywa jeszcze mocniejsze barwy.
Rolki siana na wzgórzach dodawały sielskiego charakteru, a trawy przygotowane na noc pachniały po całym, słonecznym dniu jeszcze mocniej.
Odpocząć blisko zieleni, czuć zapach natury, to był wyjątkowy spektakl.
Gastronomiczne polecenia na Mazurach:
Bardzo popularne miejsce na kulinarnej mapie Mazur. Wjeżdżając przez las do tego miejsca, miałam wrażenie, że jest to bardzo ciche i spokojne miejsce. Na parkingu zobaczyłam same warszawskie tablice samochodów, a wewnątrz śmietankę towarzyską, która przybyła zaznać wiejskiego smaku Mazur. Urocze miejsce, kuchnia smaczna, ale ceny i atmosfera przez typ klienta…mało swobodna.
Najlepsze jagodzianki na Mazurach! Piekarnia przy stacji benzynowej, to poczta pantoflowa od lokalnych sprzedawców. Były pełne jagód, oblane lukrem i codzienne świeże. Codziennie przyjeżdżaliśmy po jagodzianki lub placek jagodowy i to były najlepiej wydane 4 zł dziennie. Pychota!
Lista atrakcji i restauracji byłaby dużo dłuższa, ale pandemia oraz duża ilość restrykcji była widoczna w mniejszych miejscowościach. Zresztą nawet bez pandemii Stare Juchy są małym miasteczkiem, gdzie jedzenie najlepiej smakuje w domu, a jagodzianki na stacji benzynowej 🙂
Po Mazurach, czas przejechać nad Bałtyk.
Do miłego.